Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/507

Ta strona została skorygowana.

dzić w chomącie całe życie, a szyję mam swobodną. Robię co mi się zamarzy... Myślę, rozpoczynam, rzucam... przedsiębiorę co chcę.
— Przepraszam pana — dodała Henryka — będę niedyskretną.
— Bardzo proszę.
Masisz jednak zapracowywać na życie?
— Nic łatwiejszego, tylko od życia nie trzeba wymagać wiele, a na skromne się zarabia bez utrapienia. Zawsze się znajdzie coś, gdzieś, co potrzeba napisać.
— Tak, i narzucają panu pracę tę, więc — niewola.
— Nie. Trzeba tylko być dobrze usposobionym, a ten narzucony trud nabierze wdzięku, odkryje się w nim strony nowe... człowiek się rozgrzeje. Maleńki przymus bywa bardzo pożytecznym. Zapewne, gdyby mnie te, jak pani powiadasz, narzucone roboty tak zajmowały, bym tchnąć nie mógł — a! toby było co innego; ale ja niewielą się ograniczam. Bylem miał co jeść.. i to mnie czyni swobodnym.
Śmiała się panna Henryka.
— Doprawdy, uczyćby się potrzeba od pana. Ale cóż teraz piszesz dla siebie, z natchnienia?.... tegom najciekawsza.
Bojarski potarł ręką po czole.
— Pracuję zawsze nad tém dziełem, którego