mim majątkiem, przyjaciel téż jego dla wielu stawał się przez to ważną figurą, chociaż od wszelkich wpływów i pośrednictw się usuwał. Sam Gwalbert zasięgał czasem jego rady, a wyzwany, z prawdomównością bezwzględną wypowiadał zdanie swoje.
Panu radzcy Emilowi Twardzińskiemu, ważne zajmującemu stanowisko, a dwuznacznie przyjmowanemu w towarzystwach, chodziło wielce o to, aby był dobrze widzianym przez hrabiego.
Była to chwila jego życia, w któréj, nabroiwszy trochę dla pozyskania stanowiska, rozpocząć chciał rodzaj rehabilitacyi do dalszéj karyery potrzebnéj.
Salon hrabiego Gwalberta mógł mu być wielce pomocnym, ale tu wpływ i wiadome związki przyjaźni z Bernardem stawały na zawadzie.
Potrzeba było albo Bojarskiego ztąd wypchnąć, oczerniwszy, lub znowu się zbliżyć do niego. Radca był mistrzem w przystawianiu stołków i wywracaniu tych, którzy mu stawali na drodze.
Rozpoczął bardzo zręcznie, nie sam, ale przez innych, ośmiészanie Bernarda, wystawianie go niemal jak półwaryata, człowieka słabego i niepoprawnego ekscentryka. Ale hrabia Gwalbert odrazu tak stanowczo stanął w obronie dawnego nauczyciela, że się już nie ważono go napastować.
Panu Twardzińskiemu nie pozostawało tedy
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/512
Ta strona została skorygowana.