nic, nad zbliżenie się do dawnego dobroczyńcy i przejednanie z nim.
Była to rzecz trudna, bo po wielu przejściach, Bernard wiedział już dobrze, co był wart pan radca, i sądził go zimno, ale sprawiedliwie.
Spotkali się raz piérwszy, po długiém unikaniu wzajemném, w salonie hrabiego Gwalberta. Bojarski nierad był temu, trzymał się zdala, ale śmiały i zręczny radzca piérwszy starał się przełamać lody. Zbliżył się do niego, począł rozmowę, a na stronę odprowadziwszy, tak zręcznie nią pokierował, iż mógł uczynić wyznanie wiary swojéj. Przyznawał się, iż wiele w życiu popełnił omyłek, że starał się je naprawić teraz, że doświadczenie nauczyło go, jak dalece błądził.
Ujęty tą skruchą, która się szczérą zdawała, bo sam nigdy nie kłamiąc, Bojarski nikogo téż nie posądzał o nieszczérość — nie podejrzywał Emila o przewrotność i przestał stronić od niego.
Zaraz tego piérwszego wieczora długo rozmawiali z sobą, a radzca się o to starał, aby ze zdaniem Bernarda być w zupełnéj zgodzie. Drugim razem wyraził życzenie bliższych stosunków. Bojarski odparł skromnie, że ma wiele do czynienia, że mało czasu obraca na stosunki ze światem, ale że zawsze rad będzie dawnemu znajomemu.
W ten sposób nietylko Bojarskiego sobie pozy-
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/513
Ta strona została skorygowana.