W godzinę potém na podwórcu Akademii wszystko co żyło, poczynając od kucharek, aż do profesorów, rozprawiało o Bojarskich losie.
Targczyński i Boberkowski siedzieli u Sprengera, strwożeni obaj. A nuż to miało być zna-kiem jakichś ogólnych translukacyj! nuż i innych profesorów przerzucić tak miano na Bóg wié jak odległe posady!?
Zmiana zwierzchności, systemu — przychodziła na myśl subtelnie rzeczy biorącemu Targczyńskiemu. Boberkowski był wzruszony biédą Bojarskich i na miejscu usiedziéć nie mógł.
Sprenger usiłował sobie przypomniéć coś o Paczurkach wogóle, a mianowicie o tym nauczycielu prywatnym, który nigdzie miejsca zagrzać nie mógł, a teraz miał zato otrzymać stałą posadę, i — powracał ciągle do tego, że niezawodnie utrzymywać będzie studentów. Mógł wistocie nająć inny, obszérniejszy dworek. Następstwa były groźne.
Wśród najżywszéj rozmowy, nadszedł ksiądz Roga, wikaryusz przy farze, a razem nauczyciel religii w szkole. Był to człowiek młody, wesołego temperamentu, towarzyski, ale w rzeczach religii surowy i nikomu nieprzebaczający. Chłosty jego i nauki przybiérały formy łagodne, dowcipne czasem, lecz niemniéj nie pobłażały niko-
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/53
Ta strona została skorygowana.