czo rozstrzygnięta i że profesor Bojarski na awans z pensyą powiększoną uskarżać się nie ma prawa. Oprócz tego, na przedstawienie zwierzchności, wyznaczono mu indeminizacyą za koszta przenosin, naznaczając termin dość blizki do zającia posady przy szkole.
Bojarski już się nie wahał. Nie mógł podać się do dymisyi, nie mając jeszcze prawa do emerytury i żadnego widoku, aby sobie inne mógł wyrobić stanowisko.
Jéjmość płakała, a Bernardek zadumany rachował. Niekiedy po dziecinnemu cieszył się odmianą, nowością, to znowu trwożył o matkę i ojca.
Zaczęły się dla niedoświadczonych przygotowania utrapione do przenosin. Kochanych sprzętów starych na żaden sposób wieźć nie było podobna do Warszawy, bo koszta transportu więcéjby wyniosły, niż one były warte.
Sprzedać ich prawie nie było podobna, bo wistocie stare i zużyte, tylko dla Bojarskich miały cenę. Po jednemu zbywano stoły i komódki Żydom do gospód, za tanie piéniądze. Dużo ukochanéj biédoty profesorowa ocaliła, wyprosiła, bo i tak pod książki, papiery i rzeczy furę żydowską najmować było potrzeba.
Miała nadzieję, że się w niéj wiele, wiele pomieści.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/56
Ta strona została skorygowana.