Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

i odzieże; naostatek co Bóg dał. A gratów i rupieci, jawnie i oczywiście niewartych tego, aby się wożono z niemi, nabrano bez miary, bo ciężko się z tém było rozstać.
Profesorowa Sprengerowa, mimo że była zawsze nadzwyczaj zajętą, Boberkowska, choć obwiązana chustami — przychodziły z radami i ciekawością do téj budy, coraz się bardziéj wypełniającéj. Już nawet pod spodem wisiały koszyki, a ztyłu stała skrzynka umocowana sznurami, któréj prorokowano, że ją ktoś oderżnie w drodze.
Bojarscy sami mieli w tylnéj straży jechać małą bryczką z synem, nie spuszczając z oka swych skarbów, co stanowiło pewną rękojmię dla przysznurowanéj skrzynki. Zrazu na niéj, oprócz obojga państwa i z przodu na wymoszczoném siedzeniu Bernardka — nic się nie miało mieścić, tylko woźnica i jego owies i siano. Katarzyna jechała w budzie, równie dla kur, jak dla wielu drobnostek, które łatwo ukraść było.
Lecz gdy bryka olbrzymia tak została wyładowaną, nabitą, zapchaną, że już nawet wałki od bielizny i mały ręczny magielek nie mógł się wcisnąć, zaczęto państwu kłaść w nogi małe sprzęty.
W siedzeniu musiał się stary tłomok ulokować, ztyłu przywiązano coś, i owa lekka bryczyna — wyszła na filią ciężkiéj fury.