profesorskich i t. p. W Warszawie niewiedziéć co z niemi robić było.
W murach dokuczał skwar, pył i gwar zwyczajny, a do Bielan, do Mokotowa i na Saską kępę było daleko i kosztownie. Tak, kosztownie, choć się to liczyło na skromne złotówki; ale są położenia, w których z niemi téż rachować się potrzeba pilno. Profesor miał powiększoną pensyą, dotrzymał mu słowa Wroniec i znalazł wykłady u jakiéjś pani dla dziéwcząt, ale wszystko to, razem z indeminizacyą, zaledwie pokryło koszta przenosin i podróży.
Najskromniejsze w Warszawie życie daleko było droższém, niż na prowincyi. Oboje Bojarscy mieli za zasadę nigdy nie robić długów — płacili natychmiast. Jéjmość utrzymywała regestra szczegółowe, a końce się zaledwie schodziły. Pozwalać więc sobie nie mogli.
Wroniec zręcznie bardzo często im pomagał rozmaitemi małemi przysługami, dowodząc, że to otrzymywał ze wsi, od przyjaciół bezpłatnie; ale i to nie starczyło na podwyższone wydatki.
Musiano oszczędzać troskliwie i tylko jedynak Bernardek nie czuł tego, bo oboje rodzice nie żałowali mu niczego.
Czasu lata Wroniec był przywykł do jednego z dawnych towarzyszów broni wyjeżdżać i tam spędzać kilka miesięcy, zabawiając się polowa-
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/92
Ta strona została skorygowana.