Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

tego nagłego wyzwania do boju, szydzili sobie z niego, ufni w pozory swojej potęgi, wszystko co kiedykolwiek powiedziane o sile ducha, dla nich było stracone, bo duch u nich nigdy nie wchodził w rachubę, przywykli byli rządzić przekupstwem i strachem, sprawiedliwości pozór wystarczał, idei prawa jeszcze do dziś dnia nie wyrobili w sobie.
Od dnia 8-go kwietnia ileż to faz przeszła ta sprawa nasza do 22-go stycznia 1863 r., ile pożarła ludzi, ile w niwecz obróciła teoryi! Zrazu obawiano się użyć zbytniej srogości, aby nie drażnić Polski i nie budzić Europy, narzekano na garstkę burzycieli, zrzucono winę na spiski i terroryzm rewolucyjny, ale fakta zadawały kłamstwo wyrazom, wyprowadzano tysiące ludzi, a nie umiano tej garstki pochwycić. Potrzeba było srożyć się nad ludźmi wszystkich stanów i wyznań, aby tych rewolucyonistów wyszukać.
Po rządach Gorczakowa, w których mimo nieludzkich strzałów na bezbronnych, wymożonych na starcu przez jego doradców, było jeszcze wiele uczucia ludzkiego i choć trochę wstydu, krótkie rządy Suchozaneta wcale śmiesznie wyglądały, nic mu się nie wiodło, nawet jego walka z Wielopolskim, zresztą nie miał on ochoty