Jadwiga — a może tylko walka i pasowanie się heroiczne sił ducha z siłą pięści...
— Że my sami przyjdziemy do rewolucyi — dodał Albert — to nie ulega wątpliwości. Jesteśmy na pochyłości, która do niej prowadzi... nie wiem, czy już powstrzymać się potrafimy.
— Ja temu nie zaprzeczam — rzekł Karol.
— Ani ja — dorzuciła Jadwiga — smutną jest rzeczą każde takie gwałtowne wstrząśnienie społeczne, ale nieuchronną. Kto nie chce rewolucyi, ten przyjąć musi i rozpadniętą naszą ojczyznę, taką, jaką jest i panowanie rosyjskie na wieki wieków.
— Przepraszam panią — przerwał Albert — ja nie przyjmuję ale przypuszczam rewolucyę, tylko nie dziś.
— Więc to dla pana kwestya czasu? — rzekł Karol — i ja nie powiadam, żeby obecnie chwila bardzo jej sprzyjała, ale czyż pan sądzisz, iż jutro, za rok, lub w dziesięć lat znajdziemy sposobniejszą? Rosya nauczona dzisiejszym ruchem, odejmie nam do niej wszystkie środki, złamie ducha, zmiękczy serca, zniewieści przyszłe pokolenie...
Albert zamilkł, Jadwiga zaś z uśmiechem dodała:
— Nie bójmy się; męczeństwo ma swe rozkosze, a lepiej umrzeć męczennikiem,
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/123
Ta strona została skorygowana.