dział niebezpieczeństwo i poprzysiągł sobie, że mu nie ulegnie. Nadto był dumnym, ażeby sięgnął po serce kobiety w tak drogie, złote ramy oprawne, wiedział, że Jadwiga żoną jego być nie może, zabronił więc sobie ją kochać. To postanowienie ze szlachetnej pochodzące dumy, nie obwarowało go od śmiertelnego rozkochania się w Jadwidze, ale miłość tę zagrzebał w sercu jak w grobie i równie troskliwie ją ukrywał, jak inni się z nią popisywali. Lękając się, aby mimowolnie z nią się nie wydać, Karol starał się być nie tylko zimnym, był często szorstkim i odstręczającym. Wchodził zwykle do salonu z postanowieniem najuroczystszem zachowania się zimnego i ostrego, ale wkrótce wpływ Jadwigi miękczył je, rozjaśniał mu czoło, otwierał usta i zmuszał do zapomnienia o sobie. Często w ciągu rozmowy, ulegając dwom przeciwnym uczuciom, przechodził nagle do dziwacznie wydających się oziębłości. Wówczas oczy Jadwigi, wpatrzone weń z podziwieniem, zawstydzały go i wprawiały w równie niewytłómaczoną wesołość. Ta poczciwa niezgrabność człowieka, który nie umiał grać komedyi, nie mogła ujść oka kobiety. Jadwiga, domyślała się więcej niż wiedziała.
Tym razem Karol uznał za przyzwoite
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/129
Ta strona została skorygowana.