był rozochocony winem, poruszony mową i grzecznością tego pana, z którym mówił. Chcąc mu się wypłacić szczerością, zapomniał się zupełnie. Przytem nienawiść do Karola rozbudziła się w jego sercu, zaczął więc szeptać z zapałem:
— Rzecz niezawodna, że to jest bardzo niebezpieczny człowiek! Jestem pewny, że albo stoi na czele jakiegoś spisku albo do niego należy, ciągle jakieś konszachty, bieganiny, narady, sekreta, nieustanne posłańce... O wszystkiem w mieście najlepiej uwiadomiony, jak gdyby miał swoją policyę. O! to jest bardzo niebezpieczny człowiek.
— Ale jak pan sądzisz, gdyby go schwycono, czyby się co tam przy nim znalazło?
Edward dopiero się pomiarkował, jak daleko zaszedł i że się stał denuncyantem, zimno mu się jakoś zrobiło, ale cofnąć się nie było podobna.
— Tego to nie wiem — rzekł ciszej — bo żadnych z nim bliższych nie mam stosunków, widuję się tylko u panny Jadwigi.
Słuszny mężczyzna spojrzał na tę żabę z góry, uśmiechnął się i dodał poufale:
— Trzeba go zamknąć, jak odsiedzi rekolekcye może ochłodnie i dodał na ucho Edwardowi: Jutro go zacapią; tu nie ma
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/142
Ta strona została skorygowana.