Kto nie oddychał więziennem powietrzem, komu nieprzeżyte godziny tęsknoty nie śpiewały zabijającej pieśni milczenia, kogo niewola nie ścisnęła torturą powolną a sroższą nad wszelkie inne, ten o sobie wyrzec nie może, że siebie zna do głębi. Wiedzieli o tem mężowie boży, którzy się dobrowolnie odłączając od ludzi, szli na pustynię, zakopywali się w skały, zamykali w ciasnych celach. W długiej tylko samotności wyprobowuje się umysł ludzki i serce. Naówczas sił na życie nie czerpiemy z zewnętrznego świata, musimy je brać z samych siebie, i wątły człowiek zamiera wkrótce, ale mocen w sobie, potężnieje olbrzymio. Na wszystkich co długie przesierpieli więzienie, wielka ta próba położyła piętno nie zmazane. Jak owi strażnicy na wysokich wieżach, którym się świat z góry maluczkim wydaje, tak oni pustelnicy, nawet wypuszczeni na wolność, wszystko już widzą drobnem i małem. Lecz aby więzienie było lekarstwem i tym