niły je na barwę brudną. Gdzieniegdzie na murach, w długich dniach marzenia i boleści poprzednicy Karola powypisywali imiona swe, daty, urywki poezyj, które dziwnie odbijały na szarem tle muru. Troskliwi stróże pozacierali napisy, które tajemnice moskiewskiej bastylli zdradzić mogły; ale przy największem staraniu, tu i ówdzie ocalały niedostrzeżone wyrazy straszliwego znaczenia. W pierwszych chwilach uwięzienia Karola, rzucił się z chciwą ciekawością na te świadectwa życia, które sam rozpoczynał. Po kątkach, w cieniu na wyżynach ścian, pełno było tych strasznych materyałów do historyi naszych boleści. Tu i ówdzie błąkały się cyfry i imiona znane ludzi, co wrócili do życia, lub których grobowa pochłonęła cisza. Po wielu z nich nic już nie pozostało nad tych kilka wierszy w pół zatartych, które drzącą skreślili ręką. Cały dzień prawie chodził Karol odszukując tych szczątków, jak u brzegu morza po rozbiciu okrętu snują się ludzie, czatując na resztki, które fala wyrzuca. Niektóre z tych napisów przejmowały boleścią i trwogą, inne raziły ironią straszliwą. Były tam i pożegnania i nadzieje, i tajemnicze cyfry i daty, których znaczenia odgadnąć było niepodobna. Za piecem, zapewne aby się ukryć od
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/158
Ta strona została skorygowana.