robią kłopotu niż zysków. W tym czasie spada nań niespodziewany zapis Świdzińskiego i cała ta sprawa, w której on nie chce być w niczem ograniczonym spadkobiercą i samowolnie fideikomisem rozporządzać. Dar, który Świdziński złożył narodowi na jego ręce, staje się przedmiotem nowego procesu, zwiększającego jeszcze bardziej jego niepopularność. Wielopolski upiera się, nie mając słuszności po sobie, obelgami obrzuca ludzi broniących dobra publicznego, które on usiłuje sobie przywłaszczyć. Naostatek widząc, że wszystko się przeciw niemu obrusza, dobrowolnie wyrzeka się tego daru i niejako przyznaje do winy.
Z toku tej sprawy już można poznać całego człowieka; takim on samym ma być, gdy chwilowo w swych rękach będzie trzymał losy kraju, zarozumiałym, niezręcznym, upartym i pomimo pozornej energii, w istocie słabym. Ten kto się prawdziwie silnym czuje, umie się zastosować do wypadków i spożytkować nawet przeciwności które spotyka; on, aby nie być posądzonym o słabość, bije się z tem, czego nie może zwyciężyć, nie idzie mu o kraj, chodzi o to, aby ktoś nie dopatrzył w nim miękkości.
Doszedłszy w bezczynności lat, w któ-
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/174
Ta strona została skorygowana.