liberalnych wykładów i uchodził za człowieka, szanującego swobodę zarówno z prawem. Otarcie się o despotyzm, plenipotencya cesarska uczyniły go despotą. Nie umiał już poszanować nic, co nie w smak mu było. Ukazem rozkazywał wdziać cylindry, szyderstwem ścigał żałobę, a w drobnych nawet rzeczach nabył już obyczajów moskiewskiego urzędnika.
Tak, dla przyozdobienia domku przy Botanicznym ogrodzie, kazał poznosić najpiękniejsze gipsy z gabinetu odlewów, należącego do szkoły Sztuk pięknych, tak później kosztowne egzemplarze rzadkich drzew i krzewów z oranżeryi Botanicznego ogrodu przewożono, nie myśląc o tem, że uszkodzone być mogły, dla ubrania sali w Brühlowskim pałacu. Był to niedobry przykład nieposzanowania publicznej własności, ale już margrabia we wszystkiem równie wyższym się miał nad prawo. W początkach udawał, że je szanuje, mówił, że będzie zwiastunem ery legalności, ale wróciwszy z Petersburga, tak dobrze wierzył już tylko w samą siłę jak inni.
Mianowany naczelnikiem cywilnym (co było jakby połową namiestnictwa), margrabia przybrał ton prawie monarchiczny, a jego dwornia z przyjemością go w tem naśladowała. I on i rodzina otoczyli się
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/179
Ta strona została skorygowana.