W głosie, trochę szyderskim, intencyę schwycić było można; Jadwiga się nieco zapomniała i niepowstrzymała od odpowiedzi równie znaczącej jak było pytanie.
— Słyszałam — rzekła — że pan nie lubi czarnego koloru i dlatego ubrałam się czerwono...
— Symboliczny kolor — szepnął gospodarz — dziś go na sukniach za mało, ale podobno w głowach za wiele...
Jadwiga zaczerwieniła się mocno, nie zadłużyła się jednak w odpowiedzi.
— Czytałam niedawno w jednej książce — rzekła — o dziwnej chorobie oczu; są ludzie, którym się czasem wszystko widzi czerwono, fioletowo lub zielono...
Rozmawiający spojrzał na Jadwigę, popatrzył długo i zaczął mówić zupełnie o czem innem. Ona wcale nie była rada obrotowi rozmowy, czuła, że się nią margrabiemu wcale przypodobać nie mogła. Po chwili przypomnienie Karola skłoniło ją znowu do łagodniejszego zwrócenia się ku gospodarzowi domu, który przez chwilę milczenia cały talerz ciastek przed nim stojący pochłonął.
Zaczepiona powtórnie i z pewnym przyciskiem o swój salon i osoby, które do niego uczęszczały, Jadwiga odpowiedziała,
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/185
Ta strona została skorygowana.