— Mój hrabio! — rzekła mu Jadwiga — widzę, że masz tu lepsze stosunki, niżelim się spodziewała, zmiłuj się, pomóż mi w sprawie tego nieszczęśliwego Karola Glińskiego.
Hrabia Albert z wesołego stał się nagle bardzo jakoś zafrasowanym.
— Widzę — dodała Jadwiga — że z młodymi jesteś dobrze, zlituj się, użyj twojego wpływu, ratujmy go, całe życie wdzięczną ci będę... całe życie... — rzekła z głębokiem uczuciem.
— Uczyniłbym to z największą przyjemnością — odpowiedział po cichu Albert — ale pozwolisz mi pani być szczerym?...
— Zdaje mi się, że tę cnotę moim przykładem szczepię w przyjaciołach — szepnęła Jadwiga.
— Więc się pani nie obrazisz, gdy jej powiem, że nie wiem prawdziwie dla czego, zobaczywszy panią w salonie, zaczęto przed chwilą mówić o panu Karolu...
Jadwiga się zaczerwieniła.
— Ani się dziwię, ani się gniewam za to, nie taję się wcale ze szczerą i żywą dla niego przyjaźnią, ale cóż tedy mówiono?
— Nie chciałbym pani zasmucić, mówiono właśnie w ten sposób, że się stąd żadnej
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/187
Ta strona została skorygowana.