dzieje, że wkrótce roztoczyć się miały przed oczyma ludzi owe obrazy wyuzdanego szaleństwa dziczy, którym przyszłe lata wiary dać nie zechcą. Nic jeszcze naówczas nie znamionowało tego rozpasania bezwstydnego, z którym Moskwa rzucić się miała na nieszczęśliwy kraj nasz, jak gdyby sama chciała między sobą a Polską wykopać przepaść pełną krwi, trupów, i popiołów, której nigdy nic zapełnić nie potrafi.
Dziwna rzecz, wieść o śmierci Mikołaja napełniła wszystkich jakąś radością, jakby z tą chwilą rozpocząć się miała era nowa, sam on podobno prorokował niedołężnemu synowi, że po jego tyranii łaskawym będzie mógł okazać się dla znękanych ludów; ale czem-że jest owo panowanie cara Mikołaja, owe nieśmiałe jego okrucieństwa obok tego systematycznego prześladowania, którego sprawcą już nie jeden Car, ale cały naród zepsuty i zezwierzęcany despotyzmem? Któż naówczas mógł przewidzieć krwawą zorzę, która tej nocy świtała w Polsce?
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/217
Ta strona została skorygowana.
Koniec tomu pierwszego.