Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/263

Ta strona została skorygowana.

skiej, często ją przebiegały to powozy jenerałów z towarzyszącymi im strażami, to oddziały wojska, to owe nareszcie orszaki wielkiego księcia i margrabiego, tak wymownie dowodzące ich popularności.
Wielki Książę jeździł zwykle w powozie odkrytym, otoczony czeredą żółtych i karmazynowych, jak tulipany czerkiesów, którzy na małych konikach, pochyleni naprzód galopowali przed, przy i za powozem. Ciż sami jeździli zwykle za wielką księżną, której cudackie stroje, niezbyt wytwornego smaku, mimowolnie oczy zwracały. Wcale inaczej wyglądał ekwipaż margrabiowski; czarna kareta à l’épreuve de la bombe, wybita blachą, zaprzężona szparkiemi końmi siwemi, pędząca nadzwyczaj szybko i okolona całym hufcem sinych żandarmów, którzy na ciężkich koniach ledwie za nią podążyć mogli. Na widok tej, tak zwanej sinej chmury, poczciwy ludek warszawski stawał, przypatrywał się i uśmiechał. W istocie, wyglądało to na orszak wieźnia stanu, a nie męża stanu. Czasem przeleciał aleje pojedyńczy kozak z depeszami, (który wcale nie przypominał owego kozaka w »Maryi» Malczewskiego) i tego ścigały ciekawe oczy, jakby się chcąc domyślić, co tam wiózł na piersiach w torebce skórzanej. Pomimo ważności tej chwili, twarze prze-