chodniów jaśniały pogodą, jaką daje heroiczna rezygnacya.
Około piątej Jadwiga, dobrawszy sobie niezawodną towarzyszkę przechadzki, nie młodą, nieładną, ale świętą i poczciwą pannę Emę... pojechała prostą doróżką w aleje, porzuciła ją na Alexandrowskim placu, a sama z bijącem sercem poszła, upatrując Karola. Zjawił się on wkrótce, dosyć zmieniony dla obcych oczów, by go nie łatwo poznały, ale dla Jadwigi, zawsze ten sam co był. Przywitali się z tem lekkiem pomieszaniem, które zdradza uczucie wewnętrzne, a Jadwiga pierwsza rozpoczęła rozmowę, prawie od tego, na czem ją przerwała pierwszego wieczora. Od uwolnienia Karola w ciągłym była niepokoju i obawie o niego. Czuła się w obowiązku, przyłożywszy do oswobodzenia, namówić koniecznie, aby się z kraju oddalił.
— Dlatego tylko — odezwała się — koniecznie z panem widzieć się chciałam, żeby jeszcze i jeszcze nalegać o jego wyjazd. Mam do tego niejakie prawa...
— Ale wiem, że pani z nich nie zechcesz korzystać — rzekł Karol. — Może sobie pochlebiam, ale, zdaje mi się, że tu na coś jestem potrzebny; nie godzi się myśleć o sobie, gdy wszyscy i z wszystkiem co mamy, obowiązani jesteśmy służyć wiel-
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/264
Ta strona została skorygowana.