rannem włosów i zawiązywaniu chustki, utwierdzał się najmocniej w tem przekonaniu, że obudzi jakąś namiętność.
Niekiedy w ulicy próbował rzucać wejrzenia, pewny, że każde śmiertelną zada ranę, jednakże ofiary jego wdzięków cierpiały w takiej skrytości, że winowajca o żadnej dowiedzieć się nie mógł.
Dlatego to wkońcu zszedł pan Edward aż do córki profesora Czapińskiego, gdzie mu się także nie najszczęśliwiej powiodło. Ojciec Edwarda, którego widzieliśmy w pokornej postawie przed Abramowiczem, był to sobie stary wojak, nie wiele dalej widzący nad koniec swej szabli. Mająteczek okrąglutki i ładny winien był ożenieniu, siedział na wsi, gospodarzył, i lubiał opowiadać o bitwach, w których brał udział. Sąsiedzi, znali już historyę jego wypraw na pamięć, ale im je zawsze powtarzał pod pozorem jakiegoś zapomnianego szczegółu. Jako wojak przywykły do subordynacyi, synowi też wpoił pierwsze zasady zachowawcze, jako człowiek co się sam wszystkiego dorobił z pomocą różnych protekcyi, pomocy, popychań i łask jaśnie wielmożnych, nauczył go trzymać się klamek i z uszanowaniem przestępować pańskie progi. Widzimy, że z tym zapasem usposobień i pojęć młodzieniec mógł śmiało
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/28
Ta strona została skorygowana.