aby panie niezwłocznie opuściły Warszawę, udały się na wieś i pozostały tam, aż do dalszych rozporządzeń.
Ciotka załamała dłonie, panna Jadwiga, uśmiechnęła się tylko.
Ale cóżeśmy my zrobiły? — zawołała ciotka — czemżeśmy się mogły narazić?
— Tego nie wiem — rzekł grzeczny mężczyzna — ale rozkaz jest stanowczy, i kazano mi dodać, że żadne w tem względzie prośby, ani instancye, nic nie pomogą. Zresztą, dodał, sądzę, że paniom nawet przyjemniej być może na wsi. Warszawa w tej chwili, nie jest bardzo miłym pobytem, zwłaszcza dla kobiet.
— O! my się też wcale wymawiać nie będziemy — przerwała Jadwiga; — przyznam się panu, że to wygnanie, jest dla nas tak zaszczytne, mnie szczególniej tak pochlebia to, iż jestem uznana niebezpieczną, że z chęcią pojadę na wieś, jako polityczna wygnanka.
Zaczęła się śmiać tak serdecznie, że urzędnik, czując w jej wesołości niejakie szyderstwo, spoważniał i z cukierka, stał się podobny do kawałka niedobrego mydła.
— Ciociu dobrodziejko — mówiła dalej Jadwiga — pojedziemy na wieś i tam dopiero na wielką skalę konspirować będziemy.
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/283
Ta strona została skorygowana.