na cóż do tylu kłopotów i niepokojów, dodawać mu jeszcze nowe? Pojedziemy ciociu, pojedziemy, upakujemy się. I zwracając się ku urzędnikowi spytała:
— Czy z żandarmem?
— Nie sądzę — rzekł widocznie podrażniony urzędnik — ale mogłoby się na tem skończyć, gdyby pani tak chciała próbować cierpliwości tego, co mi dał rozkaz, jak była łaskawą moją na próbę wystawić.
— Przepraszam pana — rzekła Jadwiga — ale mi się zdawało, że kto raz wdział ten mundur, który pan nosisz, musi mieć niewyczerpane cierpliwości zapasy.
Ten ucinek, zdawał się kończyć rozmowę, gdyż urzędnik wstał i zabierał się do wyjścia, ale ciocia przelękła, podrażniona tonem rozmowy, którą prowadziła Jadwiga, wstrzymała jeszcze grzecznego pana.
— Szanowny, drogi panie — rzekła — nie gniewaj że się na tego mego trzpiota, a bądź tak dobry i łaskaw, zrób co można, aby nas tak nagle nie wypędzano, mijam to, że mamy i mieszkanie najęte i tysiące interesów do pokończenia i rachunków z kupcami, aleć to przecie i wybrać się i zapakować! a pan wiesz, co to my kobiety, za mnóstwa rzeczy potrzebujemy, zmiłuj że się pan, aby nie we dwadzieścia cztery godziny!!
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/287
Ta strona została skorygowana.