— Więc we czterdzieści ośm, jeśli pani chce, wezmę to na siebie, powiem, żem się omylił!
— Ale moja ciociu — przerwała Jadwiga — na cóż to wszystko, pana możemy na przykrość narazić, a ja ręczę, że się wybiorę nie we dwadzieścia cztery, ale do jutra rana.
Urzędnik się skłonił, ciocia choć z ciężkością odprawadziła go aż do drzwi, a Jadwiga z licem oblanem purpurą, ani mu skłoniła głową. Dopiero gdy wyszedł, spojrzawszy ze wzgardą na drzwi, rzuciła się na kanapę, widocznie do żywego tym niespodzianym rozkazem dotknięta. Na twarzy jej malował się niepokój i rozdrażnienie. Zwykle łagodna i jak wszyscy ludzie energiczni, poważna i spokojna, na ten raz, nie umiała dość cierpliwie przenieść doznanej przykrości. Ażeby wytłómaczyć powód tego jej znalezienia się, potrzebaby głębiej sięgnąć w życie Jadwigi, w ciągu tych kilku miesięcy.
Chlubą jest i zaszczytem kobiet polskich, że w tej śmiertelnej walce z wrogami, nie pozostały widzem obojętnym, ani się ograniczyły tą rolą bierną, jaką im zwykłe obowiązki kobiece wyznaczały. Pojęły one, że w tym boju, do którego wszyscy nieśli po odrobinie siły, starcy siedmdziesiątletni
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/288
Ta strona została skorygowana.