dowcipnie. Pomiędzy przybyłemi był i Edward milczący, zamyślony, stroskany oddaleniem celu swych zapałów. Zdziwiony był, jak inni wydanym rozkazem, chciałby się był gniewać na sprawców swojej niedoli, ale nie śmiał. Wszystkie jego rachuby zostały w ten sposób wywrócone, nie mógł wyjechać na wieś za panną Jadwigą, a z góry przewidywał, że wszystkie jego zasługi zapomniane zostaną. Inni pretendenci, jawniej niż on okazywali swą niechęć przeciwko rządowi, który im srogim tym rozkazem wydzierał uwielbioną, a co gorzej, tak posażną pannę. Przewidywali oni, że się tam na wsi znajdzie jaki szczęśliwy adonis, który korzystając z nudów wiejskich, serce i rękę pochwycić potrafi. Niektórzy z żarliwszych wielbicieli i mniej bojaźliwych, postanowili nazajutrz odprowadzać Jadwigę i ciotkę do pierwszej stacyi, czyniąc dla nich rodzaj manifestacyi. Mimo nadzwyczajnego wstrętu, jaki miał ku wszelkim tego rodzaju objawom, pan Edward zmuszony został towarzyszyć innym, aby się zbytnim tchórzem nie okazać. Dużo wcześniej niż zwykle, goście się rozbiegli, roznosząc wiadomość po mieście. Resztę wieczora użyła Jadwiga na wybór w drogę, a żegnając to mieszkanie pełne pamiątek, w którem prawdziwsze życie
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/302
Ta strona została skorygowana.