Pisano list za listem do Warszawy, przyspieszając ów paszport, rojono już o przyszłem życiu gdzieś w kątku alejach, na Pradze koło Tamki, lub w podobnem miejscu. Paszport opłacony sowicie, nadszedł nareszcie. Radość była bardzo wielka. Postarano się, schowawszy go, o inny do Warszawy u wójta sąsiedniej gminy i panna Jadwiga pod imieniem Heleny Próchnickiej, w skromnej bryczce, wyruszyła wraz z Emą ku stolicy. Ale mimo, że spełniało się najgorętsze jej serca życzenie, była smutną. To położenie kłamane, przykrem jej było, przeciwnie Ema, która wracała do zajęć swych ulubionych, do swego, jak je nazywała, gospodarstwa, okazywała jak najżywszą niecierpliwość, żeby jak najprędzej do Warszawy dojechać. Śmiała się, płakała, usiłowała odgadnąć, co się tam przez czas jej niebytności stać mogło, szczebiotała i niekiedy dziecinnem swem roztrzepaniem, byłaby może zniecierpliwiła Jadwigę, gdyby ta, dla jej wielkich cnót nie miała wysokiego szacunku.
Przed kilku dniami, napisano już do Warszawy o mieszkanie, znalazło się bardzo wesołe, niedaleko ogrodu Hauzera, w alei, gdzie obie panie razem zamieszkać miały. Jadwiga postanowiła wyrzec się dawnych swych znajomości i stosunków,
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/310
Ta strona została skorygowana.