Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/314

Ta strona została skorygowana.

tę nieustanną codzienną troskę, ten nawał pracy, który często w jednym dniu zapas sił na lata przeznaczony pożera. Pomimo odwagi i przywyknienia do niebezpieczeństwa, nieustanna potrzeba krycia się i to stanie nad przepaścią, silnej jego nawet naturze czuć się dawało. Chmurny był i smutny, w przededniu stanowczej walki z tak nierównemi siły, z takim brakiem wszystkiego, co jej dać mogło nadzieję zwycięstwa, samą energią i ofiarą bez granic, potrzeba było zastąpić wszystko, czego nam nie dostawało. Nie dziw też, że ta energia, nawet w ludziach wielkiego hartu, w końcu się po trosze wyczerpywać musiała. Coraz bliżej widać było dzień stanowczy, dzień wybuchu, którego nic powstrzymać nie mogło, a od którego pierwszych nawet początków, przeważnie zależała przyszłość cała. Nieuchronną więc była troska, bo się tu wszystko stawiło na kartę, a wygrana była więcej niż niepewną. Karol w tajemniczony w całe działanie, mimowolnie wyrażał sobą ciężki niepokój tej chwili oczekiwania, straszniejszej może nad walkę samą.
Jadwiga znalazła go smutnym, zrezygnowanym, milczącym jak człowieka, na którego sumieniu wielka ciężyła odpowie-