zaczęły, w hotelu Europejskim zbierała się już garstka opozycyonistów, cicho szemrzących przeciwko tym wybrykom ulicy, później za rządów Margrabiego, przy smacznych kolacyjkach, klub się Wielopolczyków utworzył. Szczęściem był on tak nie liczny i tak się sam siebie wstydził, że dla nikogo nie mógł być niebezpieczny. Ale w porze, o której mowa, jeszcze był Margrabia nie wpłynął na owe rozbujałe flukty, a ci, co go radośnie przyjąć mieli, czekali tylko oczekiwanego Messyasza.
Kto nie mógł mieć, jak pan Edward, wytwornego i obszernego kawalerskiego mieszkania, mieścił się najchętniej w hotelu Europejskim. Było to jakoś w dobrym tonie, krzesełka aksamitem powybijane, firanki u okien sute, pozór bardzo przyzwoity. To też Edward nie omieszkał tu się umieścić od razu. Ruchomości miał nie wiele a chodziło o to, aby w przypadku, gdyby mu jaka dostojna figura chciała wyrzucić bilet lub uczcić odwiedzinami, mieć ją gdzie przyjąć przecie. Mógł się bardzo umieścić gdzieś skromniej i wygodniej w prywatnym domu, ale na trzeciem piętrze, albo może od tyłu i meble by tak pysznie nie wyglądały. Stał więc w hotelu, ciągle jak na popasie, ale miał zręczność mnóstwo tam robić znajomości
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/32
Ta strona została skorygowana.