liter drukarskich, mogących wydać wszystko. Błyszczały one jasnemi końcami, a patrząc na nie panna Ema aż bladła. Żandarm stał zwrócony do niej tyłem do okna, policyant, użyty do wąchania, przechadzał się po pokoju. Ema dostrzegła, jak się on za żandarmem przybliżył do okna, zgarnął ręką zręcznie litery, schował je do kieszeni, a patrzącej nań kobiecie pogroził tylko na nosie, ruszając ramionami. Pomimo że widocznem było, iż poczciwy faryzeusz wcale o zdradzie nie myślał, panna Ema wyszła stąd przerażona, a wyraz jej twarzy dał do zrozumienia Jadwidze, iż się coś złego stać musiało. Dopiero gdy wszystkie kąty obejrzano, przewertowano książki i nuty, przeszukano kufry i składy i gdy nadedniem cała czereda wyszła, przepraszając za omyłkę, panna Ema mogła się przed towarzyszką wytłomaczyć ze zmiany fizyognomii.
Litery, jak się okazało, rozsypane były po podłodze, a służąca zamiatając, zamiast je wrzucić do pieca, starannie zachowała na oknie. Zdawało się, że z łaski uczciwego policyanta kobiety były ocalone, ale niemniej przez cały dzień następny zostawały w trwodze i oczekiwaniu.
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/338
Ta strona została skorygowana.