Już był w progu, gdy go zatrzymała pytaniem:
— W którą pan pojedziesz stronę? wszak wiedzieć mogę?
— Ale ja sam nie wiem jeszcze! — odpowiedział Karol.
— Przecież, gdy wiedzieć pan będziesz, przyślij mi oznajmić, bo i mnie wiadomość ta potrzebna, abym choć myślą pogoniła za wami.
— Wbiegnę jeszcze jutro — rzekł Karol, żegnając ją.
Spojrzeli na siebie z wyrazem niepokoju i czułości.
Zaledwie drzwi się za nim zamknęły, Jadzia przyszła Emę pocałować w czoło i szepnęła jej cicho:
— Słuchaj, nic nie mów, nie sprzeciwiaj się, nie nudź, rzecz jest postanowiona, ja jadę.
— Jak? dokąd? po co?
— A! no, tam gdzie wszyscy! — odpowiedziała spokojnie Jadwiga. — Powstanie się zbiera, będą obozy, znajdą się chorzy i ranni, potrzebne jest staranie kobiece, może się zda posłaniec w czepeczku, gdy innego wyprawić nie będzie można, ja tam być powinnam, przygotowuję się, wybieram, jadę.
— Na miłość bożą — odezwała się Ema —
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/348
Ta strona została skorygowana.