a roztargnień pełną głową, dopiero gdy dorożkarz spytał, gdzie ma jechać, panna Ema przypomniała sobie, iż nie wiedziała, gdzie Karola lub Młota szukać trzeba było; jedno tylko miejsce, w którem się schodzili, przyszło jej na myśl, tam jechać kazała.
Wdrapawszy się na trzecie piętro, nie bez kilku sińców na wschodach otrzymanych, Ema zapukała do drzwi, ale po kilkakrotnie powtórzyć musiała i pukanie i wołanie, nim jej otworzono. Drzwi uchyliły się na wpół, nieznana jakaś głowa wyjrzała niemi i głos obcy o coś niezrozumiale zapytał.
Niecierpliwa Ema, która czuła się w prawie wchodzenia wszędzie, całą siłą odparła drzwi, popchnęła nieznajomego jegomościa i narobiła w przedpokoju takiego hałasu, że ją po głosie nareszcie poznano. Wyszedł Młot zdziwiony i przestraszony tem zjawiskiem.
— Na miłego Boga — zawołał — co pani tu robisz?
— Przecież widzisz, że was szturmem brać muszę, tchórze jacyś! pozamykali się, wartowników ponastawiali i jak wielcy panowie każą sobie meldować...
— Chodź pani, chodź — rzekł Młot — ale cóż się tam stało? czy co złego?
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/350
Ta strona została skorygowana.