Ema szpiegowała za drzwiami i z kwaśną miną weszła do pokoju.
Jadwiga uścisnęła ją w milczeniu, zrozumiały się obie.
— Lepiej byś zrobiła — rzekła Emie, — gdybyś się razem ze mną wzięła do szarpi; ale co z tobą gadać, byłabyś święta, gdybyś nie była jak kozioł uparta.
Jeszcze chwila a już Karol miał odejść i tej nocy może odjechać. Oba serca drżały tym niepokojem rozstania, który najczęściej otwiera długo zamknięte usta; ale i on i ona czuli, że o sobie mówić nie mogli wobec tych strasznych wypadków, które burzą groźną wisiały nad ich głowami.
Cicho szepnęli — do widzenia, uścisnęły się ich dłonie, pobiegły oczy, szukając jeszcze tego, co już znikło, a gdy za nim zamknęła się brama, Jadwiga z długo wstrzymywanemi łzami rzuciła się na kanapę.
Ema porwała się ratować i orzeźwiać, odsunęła ją z lekka i rzekła cicho: daj mi się wypłakać!!
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/357
Ta strona została skorygowana.