Postarano się więc, przebranego jak było można najlepiej, aby nie był poznany, wyprawić na wieś. Na dni kilka Tomaszek pojechał, zabawił dłużej, niż przyrzekł, a wrócił rozmarzony dziwnie i rozkochany w swojej ziemi. Gdy przyszło jechać do Galicyi, chociaż mu tu groziło wielkie niebezpieczeństwo, bo go lada spotkany żołnierz mógł jako dezertera pochwycić, wyprosił się, żeby mógł zostać w Warszawie.
Nie wiem, czy wspólnictwo losu, czy węzeł jakiejś tajemnej sympatyi przywiązał go do Karola, wprosił się do niego na mieszkanie, posługiwał mu, we dnie się chował, wieczorami wychodził śmielej, a że zatrzymał mundur i cały swój rynsztunek wojskowy, bardzo bywał użyteczny do posyłek i przenoszenia papierów, które przy innym pochwycone by być mogły.
Napróżno Jadwiga starała się go przekonać, że na Rusi dobrze mu być może, iż go tam czeka chata, ogród i grunt dziedziczny; Tomaszek podróż odwlekał, a wreszcie przebąkiwać zaczął, że jeśliby się ludzie ruszyli swoje wojsko formować, i onby poszedł z niemi. Nikt mu tej myśli nie poddał, sam jakoś do niej przyszedł; a że mógł być bardzo użytecznym jako żołnierz, na wierność zaś jego rachować było można całkowicie, pozostał więc przy
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/359
Ta strona została skorygowana.