Karolu i tak się ze swem położeniem oswoił, iż się już w końcu przestał prawie obawiać, aby go nie pochwycono.
Nic mu nie mówiono o zamiarze wyjazdu Karola, ale z przygotowań łatwo się go domyślił. Młody człowiek ukrywał się naówczas w małym domku przy ulicy Ogrodowej, zajmował dość niewygodne mieszkanie na piąterku, które miało to tylko za sobą, że w razie niebezpieczeństwa drugiemi drzwiczkami można się było z niego wymknąć na strych, a przez strychy aż do czwartego domu i w ogrody.
Izdebka dosyć zimna, wiejąca, ciasna, tuliła wszakże przez parę miesięcy biednego zbiega, który już był do niej przywykł i teraz, gdy się mu z nią rozstawać przyszło, smutnem ją żegnał okiem. W tym samym domu na dole u kowala, któremu czasem w robocie pomagał, mieszkał Tomaszek.
Właśnie wieczorem zeszło się kilku młodzieży do Karola, który miał wyjeżdżać o świcie, i jeszcze go powstrzymać chcieli przynajmniej na dni kilka, gdy drzwi skrzypnęły i Tomaszek po cywilnemu ubrany, trochę od węgla czarny, pokazał się w progu. Zwykł się on był oznajmywać chrząkaniem i tym razem zakaszlał, aby swą
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/360
Ta strona została skorygowana.