dawały. Dodajmy, że większa część zbiegów wyszła pospiesznie nie mając ani obuwia, ani stosownego okrycia, trzeba było pospieszać z obmyśleniem schronienia dla nich, przeżywienia nawet a nadewszystko broni, bo w razie napadu, kijmi się tylko Moskalom zasłaniać mogli. Dlatego i Karol niespokojny o los ich spieszył, jeśli nie ze środkami, których brakło, to ażeby im dodać męstwa i wytrwałości. Cała noc zeszła na ciężkich naradach i przewidywaniach przyszłości.
Pomimo najgorętszych pragnień mało kto rokować mógł takie trwanie powstaniu, jakie mu poświęcenie wszystkich nadało, szło się z uczuciem obowiązku a nadzieją niewielką, opieka Boża miała dokonać reszty.
Młot i dwóch innych towarzyszy Karola dotrwali z nim do rana. Przededniem przyniesiono i świadectwo dla Tomaszka, zaszła bryczka pocztowa, trzeba się było żegnać i puścić na łaskę i niełaskę losu. Karol był swobodnej myśli, ale nie przesądzał w nadziejach, gotów był na wszystko.
Dzień szarzał, gdy siedli na bryczkę i po pustych ulicach zabrzmiała pocztarska trąbka; Karol czuł jeszcze ciepły uścisk dłoni towarzyszy, on pierwszy z nich spieszył na płac boju, a widok tego spokojnego
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/364
Ta strona została skorygowana.