Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/395

Ta strona została skorygowana.

i letniem prawie ubraniu, spodziewane i przyobiecane zapasy, żywność, broń, odzież, obuwie, nie nadchodziły; należało więc co najprędzej pomyśleć o zaopatrzeniu się w najpierwsze potrzeby życia. Nim jednak Karol rzucił obóz, musiał w nim pewien zaprowadzić porządek. Nie spodziewano się wprawdzie rychłego napadu Moskali, ale licho ich przynieść mogło jakim wypadkiem. Przewidując to, Karol musiał rozstawić placówki, rozdać broń, jaka była na podorędziu, wyznaczyć dowódców oddziałowi i ścisłe w nim zaprowadzić posłuszeństwo.
Z żywnością, którą kapitan nadesłał, trzeba było także pewien uczynić porządek. Ranek cały zbiegł na tych przygotowaniach podrzędnych, ale niezbędnych. Karol miał sobie dane wskazówki, gdzie w sąsiedztwie na pomoc pewną rachować może, wziąwszy więc przewodnika, wyruszył pieszo z obozu w stronę przeciwną tej, z której przybył. Tym razem brnąć trzeba było pieszo przez błota i drzeć się przez zarośle. Trwało to jednak parę godzin nim trafili na ścieżkę, która ich z lasu wywiodła. Nad drożyną, która biegła skrajem boru, stała mała karczemka, do której przewodnik Karola spocząć na chwilę wprowadził. Znaleźli tam tylko szynkarza i szynkarkę, neofitów, któ-