było jechać w zupełnie przeciwną stronę, powiozłeś mię tu, myśląc, że jestem podejrzanym człowiekiem i że mnie sprzedasz za kilka rubli; każdy zarabia na chleb jak może, patrzaj tylko, żeby ci to na dobre wyszło.
Złapany neofita począł się zaklinać i wyłgiwać niezręcznie. Karol, nie odpowiadając mu nawet, rzucił parę rubli i stręczącą się już furmankę, która jechała w stronę wioski, do której dążył, wziął natychmiast.
Tak szczęśliwie uszedłszy niebezpieczeństwa, nie rychło, gdy już wsi widać nie było, odetchnął. Towarzyszący mu młody chłopak wylękniony okrutnie, ze wściekłością przygodę tę opowiadał wieśniakowi, który ich powoził.
Był to podżyły już człowiek bardzo poczciwego oblicza, którego ta sprawa mocno zdawała się obchodzić.
— Widzicie — rzekł wysłuchawszy — ja tego szelmę propinatora dawno już znam, że on z Moskalami trzyma; prawdę powiedziawszy, umyślniem się ja wam prędzej z furmanką nastręczył, ażebyście co rychlej z między tego kozactwa się wynieśli. Chciał was psiajucha sprzedać ani chybi. Ale mu się prędzej czy później za to judaszostwo dostanie.
Odwrócił się do Karola i mrugnął oczyma.
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/398
Ta strona została skorygowana.