Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/426

Ta strona została skorygowana.

ków wedle stałych prawideł nie był urządzony.
Złożono radę wojenną przy mogile.
Dostrzegłszy krzyż i domyśliwszy się w niej trupa, nie mogli wytrwać pijani żołdacy, aby nie zbezcześcili grobu. Ludzie bez serca nie poszanowali nawet śmierci, obalono znak zbawienia, rozkopano miękką jeszcze ziemię, dobyto z grobu nieboszczyka, wywleczono, odarto do naga, a dzicz poczęła się pastwić nad nieszczęśliwemi zwłokami...
Kobieta z ręką postrzeloną pierwsza przybiegła, śmiejąc się, nasycać tą igraszką bezbożną, godną kannibalów... Jej szatański śmiech zachęcał do niej i podżegał...
Odartego do naga, zaczęto ubierać: włożono mu na głowę kapelusz stosowany z sinego papieru, przybito szlify, obwiązano szarfę, w usta skostniałe wbito fajkę i tak strojnego przywiązano do pnia drzewa kawałem postronka... Żołnierze i szynkarka, pobrawszy się za ręce, poczęli nucić jakąś hulacką piosnkę i tańcować. Najdowcipniejszy z batalionu, postawił tymczasem nad rozkopanym grobem z szczątków drzewa małą szubieniczkę, a dla wyrazistości zawiesił na niej miniaturowy stryczek ze sznura...
Naniecone ognisko oświecało tę scenę,