Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/433

Ta strona została skorygowana.

Nowy obóz otoczony także był lasem, a z drugiej strony obwarowany głęboką rzeczułką, do której przystęp nie był łatwy. Puszcza, na której brzegu się rozkładał, ciągnęła się daleko i pełna była tych osad leśnych, chat gajowych i leśników, w których chorzy i ranni pomieszczeni być mogli. W tem pierwszem spotkaniu kilku otrzymało kontuzye od kul, ale straty w ludziach nie było. Ranni, między którymi i gorący Wojtek się znajdował, tak się chlubili i cieszyli swojemi ranami, jak czasem dzieci nową sukienką lub jakimś podarkiem, który w ich oczach dojrzalszemi je czynił. Rana jest chrztem żołnierza; czuje się już prawdziwym obrońcą ojczyzny, kto za nią choć kroplę krwi przelał.
Niedługo jednak wolno było spoczywać, musiano wrócić do tych samych prac, które pochód przerwał, ustawiono ogniska i miechy dla kuźni, zaczęto szyć mundury, a starszyzna spisywała ludzi, dzieliła ich, wymustrowywała.
Tak upłynęło dni parę, w spokoju, trochę broni nadeszło różnemi drogami, ale zasiłek ten nie był znaczny. W większej części myśliwska i licha, ledwie na pierwszy poskok służyć mogła, a że ludzi nieustannie przybywało i dzień nie minął, w którym by kilkunastu, nawet kilkudziesięciu nie