zwiększyło obozu, brak więc jej coraz mocniej czuć się dawał.
Tymczasem Moskale, po wstydliwej dla nich porażce, przybywszy do wioski, choć milczeli przed obcymi, przed komendą utaić jej nie mogli. Dowodzący w okolicy pułkownik był w rozpaczy; chciał koniecznie powetować klęskę nim by się o niej wyższe dowiedziały władze. Ściągnąwszy więc siły ze wsi okolicznych, wezwawszy secinę kozaków z miasteczka, wziąwszy dwa małe polowe działa, rozesłał szpiegów dokoła dla wyszukania powstańców. Nie było tak trudno o nich się dowiedzieć, ale zajęta dosyć mocna pozycya ostrożność nakazywała. Przez parę dni rozmyślano nad planem wyprawy, naostatek oddziały wyruszyły dwoma kolumnami. Szeroka droga, przecinająca las z tyłu, za obozem powstańców, dozwoliła jednej z nich tył im zająć, gdy druga rachując na to, że zaalarmowani cofać się będą przez rzeczkę na pole, ustawiła się tu z działami, aby, wzięci we dwa ognie, ujść nie mogli. Szczęściem ranny Wojtek, naczelnik policyi obozowej, bo go tak na śmiech zwano, miał konszachty i stosunki w sąsiednich wioskach, zwietrzył plan zawczasu i bądź co bądź, wolano opuścić obozowisko, aniżeli w niem czekać sił przeważnych. Nim więc
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/434
Ta strona została skorygowana.