lei Tomasz silnie został cięty szablą przez kozaka, potrzebował się wyleczyć, nimby znów stanął w szeregach. Nie podobna go było wieść do państwa Wernerów, aby na wieś tę zbytniej nie zwracać uwagi. Tomasz wraz z drugim warszawiakiem, po opatrzeniu rany, wyprawiony został do stolicy. Miał on już tam obmyślone bezpieczne schronienie, ale nie wytrzymał, żeby do swojej pani nie pobiedz. I jednego wieczoru, gdy Jadwiga tęsknie słuchała wszystkich plotek, które jej przyjaciółka dla uspokojenia z miasta przywiozła, zjawił się w progu blady posłaniec z ręką na temblaku. Emma, która go pierwsza spostrzegła, z okrzykiem się ku niemu rzuciła.
— Co to? Tyś ranny? — zawołała.
— A jakże proszę pani, kozaczysko poczęstował mnie, ale też bodaj że i jemu się tam teraz niewiele należy.
Jadwiga nadbiegła także.
— A twój pan? — spytała.
Napróżno oczyma starała się Emma dać do zrozumienia żołnierzowi, ażeby się z czem niepotrzebnie nie wygadał, człek to był nadto prosty, aby pożyteczność kłamstwa mógł zrozumieć.
— Biliśmy się tęgo — rzekł i galancko nam się udawało, ale dowódca dostał także kulą w nogę...
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/466
Ta strona została skorygowana.