Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/473

Ta strona została skorygowana.

Gdy Jadwiga i Ema ze zgrozą odwracały oczy, Młot szeptał im.
— Wodą z mlekiem ojczyzny odkupić nie można, to darmo. Ten obrzydliwy ultramontanin, którego panna Ema czasem broni, de Maistre, powiedział jednak rzecz prawdziwą, mówiąc o mistycznem znaczeniu i cenie krwi ludzkiej, nic wielkiego w świecie bez jej przelewu się nie stało, każda wielka epoka płynie strumieniem purpurowym, ludzie padają, ale na mogiłach ich zawarta w piersi, wyrasta i krzewi się idea. Smutną są rzeczą te okrucieństwa, których się dopuszcza Moskwa, szubienice, które stawia, mogiły, które sypie, ale ja wolę ją dziką i zwierzęcą, niż w glansowanych rękawiczkach, w werniksowanych bucikach, parlującą po francuzku w salonie. Ta dzika Moskwa, to Moskwa prawdziwa taka, jaką ona jest bez maski, bez fałszu, jak ją Bóg stworzył, jak ją wieki przerobić nie mogły; gdy tymczasem owa moskiewsczyzna podlizująca się Europie, przypominająca lokaja, który w pańskim fraku wkradł się na salon i swojego pana małpuje, to ta Moskwa, która oszukuje sobą Proudhonów, Girardinów, La Rochejaquelinów i t. p. Lepiej jest, aby świat znał tę dzicz jaką jest, z całą jej