ze srebrną główką. Na jednem z krzesełek był kapelusz z zielonym woalikiem, na drugiem ogromny foljant stary, na ziemi odlew jakiegoś posążku, a na dywanie przy kanapie spoczywał bardzo piękny pudel biały w bronzowej obroży, spiący jakby po wielkiem znużeniu. W wygodnym fotelu przy drugiem oknie siedziała za krosienkami kobieta nie młoda, bardzo otyła, fizyonomii pięknej i łagodnej. Przerwała swą robotę dla książki, którą przerzucała z wielkiem zajęciem, niekiedy tylko z pod okularów spojrzała na przechadzającą się młodą osobę, na której twarzy widoczny jakiś malował się niepokój.
Czytelnik łatwo się domyśli, że ma przed sobą ową głośną pannę Jadwigę Żylską. Do opisu jej twarzy i postaci, skreślonego wczoraj przez pana Henryka, nie dodamy nic nad to, że była z wielkim smakiem ubrana. Miała na sobie suknię z lekkiego sukienka karmelitańskiego koloru, nadzwyczaj szeroką, fałdzistą i pięknie drapującą się około figury, wbrew zwyczajowi, żadną krenoliną nie objętej, gruby sznur jedwabny z długiemi końcami uciskał ją w pasie. Białe gładkie mankietki i takiż kołnierzyk dopełniały bardzo skromnego ale do twarzy ubrania. Włosy miała na sposób grecki w wielkie warkocze
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/58
Ta strona została skorygowana.