zatrzymała się Jadwiga i spojrzała na niego pytająco.
— Znajomy pani, Juliusz, jest niebezpiecznie ranny, potrzeba go ukryć, aby nie był schwytany, panie mieszkacie same, nikt go tu szukać nie będzie; macie jaki kątek żebyście go przyjąć mogły?
— Cyt! cyt! — żywo odparła Jadwiga — Na bok skromności niewieście, mój pokój jest na drugim piętrze, więc ciotka tam po wschodach zajść nie może, oddam mu moje mieszkanie.
— Prawdziwie, pani jesteś aniołem.
— Jestem Polką, nic więcej — odpowiedziała Jadwiga.
To mówiąc, dobyła klucz z kieszeni, skinęła na młodego człowieka, żeby wyszedł drugiemi drzwiami, a sama powróciła do ciotki.
Poczciwe jej serce nie doznało innego wzruszenia nad serdeczną litość i uczucie obowiązku, każda ofiara z siebie zdawała się jej prostą i naturalną rzeczą, z której najmniejszej chluby ciągnąć się nie godziło.
Nie zastanawiała się nawet nad tem, że będąc młodą i niezależną, ściągała na siebie jakieś podejrzenie uczucia, którego dla rannego Juliusza nie miała, nie pomyślała, że ją to kompromitowało, mówiąc
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/67
Ta strona została skorygowana.