tem odezwała się ciotka. — Tobie koniecznie potrzeba łez, krwi, mordów, bohaterstw, szczęku i wrzawy, ażebyś poczuła życie, a życie ma swą poezyę ciszy i błogiego uspokojenia, którego ty jeszcze nie rozumiesz!
— Ciocia zapomina, że ja nie mam jeszcze lat dwudziestu, żem nie nie widziała, nic nie znam i wszystkiego pragnąć mam prawo!!
Gdy tak rozmawiały, a Chochlik chodził za swoją panią, patrząc jej w oczy, wyglądająca oknem Jadwiga postrzegła dorożkę, która zajeżdżała w dziedziniec, mignęła się w niej twarz dosyć blada Juliusza, serce uderzyło mimo woli, był to przecie jeden z bohaterów dnia tego... Ale tak niesympatyczny! mimowolnie powiedziała sobie w duchu.
— Prawdziwie są ludzie szczęśliwi, otóż nie zasłużony, jedną kulką staje się bohaterem, kule są czasem nieroztropne!!
Na schodach słychać było ciche i ostrożne stąpanie, potem Jadwigi ucho uchwyciło szczęk znajomego sobie zamku, ledwo nie pożałowała tego, co uczyniła, ale się zawstydziła swego uczucia.
— Moja ciociu — rzekła — już dziś to się na dół do ciotki przenoszę, widząc cię tak niespokojną, wolę być z tobą razem.
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/69
Ta strona została skorygowana.