Był to młody aplikant budowniczy, dusza i serce artysty, rozkochany w sztuce, rozmiłowany w swem ubóstwie, niezależności, biedny sierota, ale z promykiem geniuszu na czole. Nie wiem, jakim trafem poznał się on z Jadwigą, która go zaprosiła, aby u nich bywał i ciotce przedstawiła. Od tej pory ciocia codziennie odmawiała wieczorem trzy »Zdrowaś Marya« na intencyę, żeby z tego jakiej awantury nie było. Wyobrażała ona sobie, że tego rodzaju młodzi ludzie są najniebezpieczniejsi, miała może trochę słuszności, ale się myliła w tem, że się lękała natręctwa i natarczywości, gdzie jak największą spotykała nieśmiałość i jak najdzikszą dumę.
Karol Gliński, pomimo okazywanych mu przez pannę Jadwigę szacunku i sympatyj, niezmiernie rzadko ukazywał się w salonie. Może przelękły i zimny wzrok ciotki go odstręczał, może bał się być posądzonym o jakieś zamiary, ubogiemu sierocie nie właściwe, może naostatek wstrętnem dlań było towarzystwo młodzieży strojnej, trzpiotowatej i zajętej bezwstydnem polowaniem na posag pięknej dziedziczki. Instynktem kobiety, przeczuciem serca, wiedziała Jadwiga, że Karol nie mógł być obcym temu, co się w mieście działo, że musiał do wszystkiego należeć i o wszyst-
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/71
Ta strona została skorygowana.