dym wieku, w dwudziestym piątym roku był już stary, zimny, a co najgorzej fałszywy.
Z gorącą czcią dla prawdy, w duszy, Jadwiga brzydziła się wszelkim fałszem, a znajdowała go nietylko w słowach tego człowieka, ale w jego ruchach, postawie, obejściu, wejrzeniu. Suchy, słuszny, jasnoblond, pan Juliusz byłby może przystojnym, gdyby chciał być sobą, ale zdawał się ciągle naśladować kogoś, grać czyjąś rolę i nieznośnie ją przesadzał.
Panna Celina, pokojówka Jadwigi, niezmiernie się od razu zajęła losem chorego, biegała ona nieustannie do pani, chcąc ją także zainteresować, wcale się to jednak nie udawało.
Po kilkunastu dniach Micio przyszedł pannie Jadwidze podziękować za schronienie dane przyjacielowi, który, chociaż nie zupełnie zdrów, miał się tego dnia wynieść do innego mieszkania, a później sam przyjść podziękować za jej uczynność.
Wracając do swego apartamentu, znalazła Jadzia na stole olbrzymi bukiet, i jakby zapomniany wiersz wyraźnie najczulszem natchniony uczuciem. Poezya nie bardzo złą była, a nawet nadto dobra, żeby ją panu Juliuszowi przypisać było
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/78
Ta strona została skorygowana.