wyniósłby się po cichu z salonu i więcejby do niego nie powrócił.
Juliusz wściekle gniewny, zbladły, ale doskonały aktor, pobiegł udając śmiech za Jadwigą, coś do niej poszeptał w bardzo poufałej postawie i nadał temu wszystkiemu wybitny charakter małej sprzeczki kochanków, którzy tak bardzo słów nie ważą i nie lękają się sobie coś ostrego powiedzieć, wiedząc, jak się kochają.
Jadwigę prawie do łez ten postępek poruszył, powiedziała sobie w duszy, któż mnie od tego człowieka uwolni? a oko jej mimowolnie zwróciło się w stronę Karola, którego twarz wyrażała zarazem oburzenie i litość.
Jadwiga nie długo się namyślając, wprost poszła ku niemu i zmusiła go prawie biorąc na przechadzkę po salonie do długiej sam na sam rozmowy. Na nieszczęście ta strategia na prędce nie była trafną, dla zimnych świadków mogło to uchodzić za chętkę obudzenia zazdrości w narzeczonym — Juliusz z tego skorzystał i z wielkiem uszanowaniem przymilał się ciotce, skarbiąc sobie jej łaski. Jednakże po chwilce szepnąwszy coś hr. Albertowi, wyszedł nieznacznie z salonu.
Wieczór był późny i inni też pouchodzili powoli. Towarzysze i przyjaciele Karola
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/89
Ta strona została skorygowana.