Strona:PL JI Kraszewski Poeta jakich wielu.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
59

wieszcz, on sam to powiada, a ja dali.pan nie rozumiem, błądzi w przestrzeniach nieskończoności —
Doktorowa. (wzdycha) Biedny chłopiec, urodzić się z duszą poetyczną? ah! i to wielka męka, męka straszna! Ale laury —
Sędzia. O! ręczę za laury, pisze wiersze jak rzepę gryzie — sypie secinami z zarękawa. Jeniusz osobliwy! na mój honor.
Doktorowa. W jakim rodzaju?
Sędzia Rodzaju? Hm! ot ja lepiej go tu sprowadzę, on się najdoskonalej wytłumaczy. Zaraz, zaraz, (bieży do Edmunda, którego pociąga zlekka za suknię)
Edmundzie, Munciu!
Edmund. (porywając się) któż mnie na ten błotnisty świat ziemski z niebieskich przestrzeni ściąga!
Sędzia. A zawsze Wierszami! Dalipan osobliwszy Jeniusz!
Munciu! choć — bo się rozerwij, pogadaj z Panią konsyliarzową Lawendą; ona się zna na poezyi i waszym drugim swiecie, rozerwiesz się, właśnie mnie się pytała o ciebie, żąda by cię poznać!
Edmund (patetycznie i pogardliwie) kobiéta!
Sędzia (do siebie) A jak on zna te kobiety! jak gdyby cztery razy był żonaty! pójdziesz?
Edmund wstaje i idzie w milczeniu.
Sędzia. Prezentuję mego Syna Edmunda.
Edmund roztargniony, ukłon lekki czyni.
Doktorowa. Tak pragnęłam poznać młodzieńca pełnego nadziei i z poetyczną duszą, o którym słyszałam tyle, tyle —
Sędzia. No siadajcież sobie, a ja pójdę dalej —
Edmund. (z dumą) — oszczędź pani tych wyrażeń pochlebnych, które świat łatwowiernym rzuca, jak plewę!
Doktorowa. (z zadziwieniem i exaltacyą, tak młody, a tak zrażony i ludzi ze złej strony widzący! godziż się to Panie Edmundzie w tym wieku.
Edmund. (Siadając) doświadczyłem tyle!