Strona:PL JI Kraszewski Poeta jakich wielu.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.
51

Pan sędzia z uśmiechem do siebie: ten błazen, no proszę! —
Ale to choć dziś drukować! Największy pisarz przyznałby się do tego, na mój honor! Już się na tem znam! ale to jest osobliwość powtarzam.
P. sędzina. Ja dawno wiedziałam że z niego będzie wielki człowiek. Wszystko to oznajmywało. —
P. sędzia. Czyta zeszyt i poklaskuje rękami: wyborne i wyborne wiersze! klassyczne! Ale cyt! Nie trzeba go w oczy chwalić, aby się chłopiec nie popsuł. (spogląda ukradkiem,) słuchaj no Munciu! zkąd te wiersze wziąłeś? —
Sędzic niewstając z kanapy. A jużciż z głowy!
P. sędzia. Ej? mów no prawdę tylko. —
Sędzic. Toż prawdę mówiłem. —
P. sędzia. Zkąd u licha te myśli! zkąd ta znajomość ludzi, świata! tfu! ten błazen! to niedouwierzenia, (głośniéj) to wcale nie źle! weź się waść, a możesz wyjść na człowieka; masz zdatności chwała Bogu!
Sędzic. Czego się uczyć?
P. sędzia. Do czego masz ochotę!
Sędzic. Do wierszy! ale ja tak je umiem robić jak najlepsi Poeci, to już nie mam się czego uczyć.
P. sędzia. Pocichu do żony: — słyszysz! (głośniéj) — Co bredzisz Munciu!
Sędzic. A cóż Papo, już teraz zupełnie nie mam się czego uczyć, — wszystko co w szkołach dają — znajome mi; tylko mi te nauki przeszkadzają do pisania moich poezyj! —
P. sędzia. Hę! słyszysz Jejmość! — Co! — mówisz że ci nauki przeszkadzają?
Sędzic. Te suche nauki!
P. sędzia. Do żony: słyszysz! suche nauki! Co za wyrażenie! zkąd on to bierze, to geniusz! Ja zawsze mówiłem że nauki są suche, ale mój munciu, jednakże trzeba wszystko umieć po troszę, bo to — bo to — mówią że to potrzebne?